Wstajemy rano z łóżka przeświadczeni o zbyt krótkim śnie. Zawozimy podopiecznego do szkoły i jedziemy do pracy, w której i tak za mało płacą. Pracujemy w świadomości, że nie skończymy wszystkiego dzisiaj. Wracając do domu odbieramy ze szkoły dziecko, które mówi nam o swoich osiemnastu pracach domowych, a jest dopiero w pierwszej klasie podstawówki. Do tego ono ma jutro kartkówkę z matematyki, a nie umie dodawania i odejmowania od zera do dwudziestu. Wchodzimy, niemal wbiegamy do domu, robimy jakiś obiad na szybko i z dzieciakiem do lekcji. W końcu, wszystko zrobione, matma nauczona, czas się myć i spać. Jednak tylko dziecko ma to szczęście. My musimy jeszcze przygotować prezentację dla szefostwa z podsumowaniem miesiąca. Kończymy już dnia następnego w nocy i rzucamy się na łóżko, które z braku czasu rano zostawiliśmy rozłożone. Naszą ostatnią myślą jest ,,Żeby tylko było więcej czasu".
Pytanie, jakie może się teraz pojawić w waszych głowach- ,,Przecież o niedoczasie było w zeszłym tygodniu. Co to ma być?", ale nie martwcie się. Tytuł jest inny, a więc zagadnienie również.
Ciągle nie mogę dotrzeć do definicji czasu. Nie posiłkując się internetowymi ,,mądrościami" wyruszyłem w poszukiwanie mając jedynie czysty umysł i mądrych ludzi dookoła. Właśnie pewna mądra osoba bardzo mocno przyczyniła się do powstania tego tekstu. W jaki sposób?
Otóż niedawno widząc się z bardzo bliską znajomą, zapytałem ją właśnie o definicje, którą powiedziała mi dość podręcznikowo (sposób pomiaru chwil). Zapytałem o znaczenie powiedzenia ,,Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Wychwyciła od razu podchwytliwość tegoż pytania i szybko odparowała jakie ja widzę tego znaczenie. Uradowany od razu zacząłem swój wykład.
Dla mnie wyżej wymienione przysłowie to definicja czasu. Jednak zacznijmy od początku. Dlaczego fizycznie nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki? Bo woda jest w ciągłym ruchu. Jeśli wejdziemy sobie rano do takiej powiedzmy wisły, wrócimy do domu, a po południu pójdziemy kąpać się znowu teoretycznie oznacza, że jesteśmy ,,rebel" i łamiemy zasady. Aczkolwiek niekoniecznie, ponieważ technicznie woda, która była w tym miejscu jeszcze rano jest już daleko stąd, a my stoimy w ,,innej" rzece.
Co to ma wspólnego z czasem? Może mieć wszystko i nic. Dla mnie istotna jest pierwsza odpowiedź, którą zaraz wam przedstawię. Niektórych to zadziwi, ale do chwil też nie można wrócić. Nawet pamięć zawodzi. Chwile były, krótsze bądź dłuższe i minęły. I mimo tak zwanej rutyny nic nie dzieje się dwa razy tak samo. wydarzenia są raz i przemijają. Odpływają na linii czasu.
Tłumacząc to wszystko doznałem olśnienia. Co jeśli czas byłby namacalny? Modyfikowalny? Niby z gliny. Co gdyby dało się go rozciągnąć na niemożliwe długości? Stworzyć zawisko ,,Ponadczasu"? Od razu zadałem te pytania jej, na co ona ze spokojem odparła ,,Byłoby źle. Gorzej niż jest teraz". Widząc moje zmieszanie kontynuowała jak to ludzie rozciągaliby czas żeby było go więcej na przyziemne sprawy i powoli zabijali się natłokiem bezsensownych rutyn, zadań, czy prac byle tylko zyskać. Nie żylibyśmy dłużej niż 50 lat, a i to przy dobrych wiatrach.
Mówimy często o różnych rzeczach, że są ponadczasowe nie rozumiejąc właściwie znaczenia tego słowa. Jeśli niedoczas to brak w takim razie ponadczas będzie nadmiarem. A ten nadmiar wcale pozytywny nie będzie. Ot taka moja bajeczka na dzień dobry dla wszystkich przepracowanych. Planujcie i rzeźbcie w tym co macie. Nadmiar was zabije.
Pytanie, jakie może się teraz pojawić w waszych głowach- ,,Przecież o niedoczasie było w zeszłym tygodniu. Co to ma być?", ale nie martwcie się. Tytuł jest inny, a więc zagadnienie również.
Ciągle nie mogę dotrzeć do definicji czasu. Nie posiłkując się internetowymi ,,mądrościami" wyruszyłem w poszukiwanie mając jedynie czysty umysł i mądrych ludzi dookoła. Właśnie pewna mądra osoba bardzo mocno przyczyniła się do powstania tego tekstu. W jaki sposób?
Otóż niedawno widząc się z bardzo bliską znajomą, zapytałem ją właśnie o definicje, którą powiedziała mi dość podręcznikowo (sposób pomiaru chwil). Zapytałem o znaczenie powiedzenia ,,Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Wychwyciła od razu podchwytliwość tegoż pytania i szybko odparowała jakie ja widzę tego znaczenie. Uradowany od razu zacząłem swój wykład.
Dla mnie wyżej wymienione przysłowie to definicja czasu. Jednak zacznijmy od początku. Dlaczego fizycznie nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki? Bo woda jest w ciągłym ruchu. Jeśli wejdziemy sobie rano do takiej powiedzmy wisły, wrócimy do domu, a po południu pójdziemy kąpać się znowu teoretycznie oznacza, że jesteśmy ,,rebel" i łamiemy zasady. Aczkolwiek niekoniecznie, ponieważ technicznie woda, która była w tym miejscu jeszcze rano jest już daleko stąd, a my stoimy w ,,innej" rzece.
Co to ma wspólnego z czasem? Może mieć wszystko i nic. Dla mnie istotna jest pierwsza odpowiedź, którą zaraz wam przedstawię. Niektórych to zadziwi, ale do chwil też nie można wrócić. Nawet pamięć zawodzi. Chwile były, krótsze bądź dłuższe i minęły. I mimo tak zwanej rutyny nic nie dzieje się dwa razy tak samo. wydarzenia są raz i przemijają. Odpływają na linii czasu.
Tłumacząc to wszystko doznałem olśnienia. Co jeśli czas byłby namacalny? Modyfikowalny? Niby z gliny. Co gdyby dało się go rozciągnąć na niemożliwe długości? Stworzyć zawisko ,,Ponadczasu"? Od razu zadałem te pytania jej, na co ona ze spokojem odparła ,,Byłoby źle. Gorzej niż jest teraz". Widząc moje zmieszanie kontynuowała jak to ludzie rozciągaliby czas żeby było go więcej na przyziemne sprawy i powoli zabijali się natłokiem bezsensownych rutyn, zadań, czy prac byle tylko zyskać. Nie żylibyśmy dłużej niż 50 lat, a i to przy dobrych wiatrach.
Mówimy często o różnych rzeczach, że są ponadczasowe nie rozumiejąc właściwie znaczenia tego słowa. Jeśli niedoczas to brak w takim razie ponadczas będzie nadmiarem. A ten nadmiar wcale pozytywny nie będzie. Ot taka moja bajeczka na dzień dobry dla wszystkich przepracowanych. Planujcie i rzeźbcie w tym co macie. Nadmiar was zabije.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz