sobota, 27 lutego 2016

Drogi pamiętniczku...

  27.02.16
Kochany pamiętniczku. Dziś, jak zwykle w sobotę, powinna się ukazać recenzja czegoś na moim blogu. Niestety nie umiem myśleć nad tym co za mną, a i z braku czasu nie obejrzałem ani nie przeczytałem kompletnie nic co mógłbym recenzować.
  Zaczynam wątpić. Może to tylko niewłaściwa gospodarka czasem w ostatnich dniach. Mogłem, równie dobrze, napisać tą recenzje we wtorek wraz z Newsami na tamten dzień, felietonem na środę i opowiadaniem na czwartek.
  Dopadają mnie egzystencjalne wątpliwości. Boli głowa. Po co to wszystko? Z drugiej jednak strony dawanie czegoś ludziom wymaga poświęcenia.
  Dziś chyba obejdzie się bez recenzji pomimo rozgrzebanego tekstu o Sin City. Zresztą... Co do filmu mam mieszane uczucia pod względem tego czy w ogóle dobrze go zrozumiałem.
  W niedziele wieczorem przysiąde do pogody i postaram się żeby przyszły tydzień obszedł się bez ekscesów.
  Obiecuje Ci, pamiętniczku.

piątek, 26 lutego 2016

Problemy i ciekawostki

  Zacznę może od punktu numer jeden z tytułu. Problemem jest brak snu i czasu związany z ostatnimi szlifami tekstu na Pierwszy ogólnopolski konkurs na opowiadanie dla młodzieży. I w związku z tym (no i ogólnym niedoczasem) dzisiejsze Newsy będą opóźnione. Nie wiem o ile. Wstępnie zakładam, że około 12 już powinny się pojawić. Ale to tylko wersja optymistyczna.

  Ciekawostką jest natomiast to, że właśnie minęło 70 lat od śmierci Hitlera. Po co ta infrmacja komu? Hmmm... A mówi wam coś hasło ,,domena publiczna"? Jeśli nie to już śpieszę z wyjaśnieniem. Owa domena to nic więcej jak zbiór obrazów, dźwięków czy tekstów bez praw autorskich, które siedzą sobie w przestrzeni i każdy może z nich dowolnie korzystać. I tak się aurat składa, że w przepisach jest napisane iż 70 lat po śmierci autora, jego dzieło przechodzi do domeny publicznej. Jakie dzieło może być powiązane z Hitlerem? Oczywiście Mein Kampf. Dla niedowiarków- tak, napisał to sam przywódca trzeciej rzeszy podczas odsiadki w więzieniu. No i po tych 70 latach prawa (dotychczas będące w rękach niemieckich służb) wygasły. Co się teraz stanie z tekstem? Czy prawo zostanie utrzymane czy może raczej nagięte do przesadnych idei antynazistowskich? Z niechęcią przyznaje prawdopodobieństwo opcji nr 2. Jednakże teoretycznie każdy kto się upomni powinien dostać swoją kopię. Poszukajcie, może już jest w internecie. Nie, nie jestem neonazistą. Wywołuje dyskusję. Od tego tu jestem. I mam nadzieję, że mi się udało.

Do Newsów.

czwartek, 25 lutego 2016

Przystanek

,,Koszmary przełożone na papier"

Napisał: Storytellerdoge


  Deszcz uderzał w parasole przechodniów, niczym młot kowalski w rozgrzany metal na kowadle, kiedy doszedłem na przystanek autobusowy. Od razu rzuciła mi się w oczy dziewczyna stojąca lekko z boku, trzymająca parasol w lewej, a telefon w prawej ręce. Patrzyłem na nią, by po chwili podejść bliżej. Jest smutna, jak pies którego pan wyszedł z domu i już nigdy nie wrócił, prawie płacze. Nie szkodzi to jej aparycji w żaden sposób. Ciągle pisze coś w telefonie do jakiegoś faceta, którego imię goni rządek serduszek. Za każdym razem jednak rezygnuje z wiadomości i co tylko napisze, kasuje. Patrzę jak walczy, niczym kocię, dla którego zabrakło miejsca przy karmiącej matce. W końcu się poddaje. Chowa telefon do kieszeni i pustym wzrokiem patrzy na ulicę. Dokładnie takim, jak wdowa na grób szczerze kochanego męża, z którym już nigdy nie porozmawia. Pochylam się do przodu i szepczę jej do ucha ,,Jesteś piękna. Zasługujesz na szczęście, jak każdy inny. Chciałbym wiedzieć kim jesteś, co lubisz i czym się zajmujesz." Ona patrzy w dół, na spodnie. Powoli wyciąga telefon z kieszeni, jak kat wyjmujący ostrze, nieśpiesznie by móc patrzeć na reakcję ofiary. Tym razem pisze zwykłe ,,Cześć". Patrzy na to przez chwilę. Waha się, niczym dziecko, które na skraju załamania trzyma sobie nóż przy gardle. Jednak wysyła. 
  Niemal od razu dostaje wiadomość zwrotną: ,,Cześć. Jak się masz?". Rozległy uśmiech kwitnie na jej twarzy, jak kwiaty na wiosnę. Kontynuują pisanie do momentu przyjazdu autobusu. Jej ramię przelatuje przez moje dłonie bezradnie próbujące ją zatrzymać. Wiodę wzrokiem za odjeżdżającym pojazdem aż znika za zakrętem. Pragnienie życia zabija mnie ponownie.

Parasolki w górę



  Seria koszmarów trzyma się nadzwyczaj dobrze i już dziś o 17:00, po znanych wam: Rysunku i Jak długo i Butach i Lustrze pojawi się nowy tekst. Krótszy niż zwykle, za to (moim zdaniem) bardziej poruszający. O spotkaniu na przystanku autobusowym.
  Przypominam, że jeśli ktoś lubi pisać krótkie opowiadania to może się do mnie zgłosić na mail podany w zakładce O autorze. Dlaczego ktoś miałby ze mną nawiązać współpracę? No jeśli nie z chęci robienia czegoś dla innych w miejscu dość regularnie odwiedzanym to zawsze mogę się pochwalić, że mogę szepnąć słówko lub dwa zastępcy naczelnego w Wobec. Zapraszam.

środa, 24 lutego 2016

Superowość

  Na bajkowym, animowanym, lekko zaokrąglonym Manhattanie szaleje wielki, metalowy robot. W kadrze widzimy przez szybę szklanego budynku jak kula z mackami i głową ze strzelającym z oka laserem przechodzi przez miasto. Chwilę później, z pomieszczenia w którym umieszczony był kadr wyskakuje gość w obcisłym, niebieskim wdzianku i śmiga, na rzucanej sobie pod nogi tafli lodu, za potworem.
  Z kolei w tym kadrze widzimy salon z telefonem na stole stojącym pod ścianą. Nagle telefon zaczyna dzwonić. Widać ewidentnie zaspanego mężczyzne, który jednak po wysłuchaniu dzwoniącego momentalnie się budzi, ubiera w locie i wybiega z domu. Dostał wezwanie na miejsce zbrodni.
  Dwa tak diametralnie różne kadry z tak samo różnych filmów, a jednak coś je łączy. Co? Cząstka supermocy, której dziś wspólnie poszukamy. Panie i panowie. Normalność już była. Teraz czas na Superowość.

  W felietonie zatytułowanym ,,Normalność" przywołałem postać z bajki ,,Iniemamocni" i jej cytat o tym, że ,,Jeśli wszyscy są super to nikt nie jest". No i ogólnie jkoś tak cały tekst był o dążeniu do ideału przez ludzi skrajnie zwyczajnych. Ostatnio trochę o tym myślałem i  doznałem olśnienia. Co jeśli by odwrócić sytuację? Przecież jakby odwrócić przytoczony wyżej cytat to wyjdzie nam, że jeśli nikt nie jest super, to wszyscy są.

  Zostańmy już przy tej bajce. Posłuży jako dobry przykład. Zauważcie, że tam rzeczywiście wszyscy są, no jakby nie patrzeć, super. Z tymi wszystkimi mocami, każdy niemalże jak Bóg. A oni nawet nie zwracają na to uwagi. Żyją z tym normalnie, myśląc, że taka jest kolej rzeczy. Teraz wyobraźmy sobie, że ich (zdecydowanie przerysowane) supermoce to tak naprawdę pokazanie iż każdy ma jakiś talent. Każdy coś umie. Każdy jest super. I teraz pojawia się reguła wcześniejsza ,,Jeśli wszyscy są super, to nikt nie jest". To błędne koło.

  A może wcale nie powinniśmy patrzeć na cytaty tylko przyjmować świat takim jaki jest. Trochę smutny wydaje się plan życia bez opinii. Życia gdzie będziemy przyjmować zimno same suche fakty. A może to za duża skrajność? Skoro przyjmowalibyśmy fakty nie ,,mieląc" ich w naszych umysłach pełnych (no czas to powiedzieć wprost) cudzych opinii, które nam pasują i tworzą nasz światopogląd to szybko byśmy wygineli. Jeśli przechodząc ulicą (najprostrzy przykład) miniemy ładną dziewczynę, pomyślimy tylko, że jest piękna i pójdziemy bez żadnych uczuć dalej to jak miałby wyglądać świat? Nikt by się w nikim nie zakochiwał. Nikt nie chciałby być z innym. Każdy żyłby sobie sam bez uczuć. Chociaż... Nieocenianie rzeczywistości nie wiązałoby się przecież z brakiem naturalnych potrzeb (a czymże innym jest seks?). Czyli może i przetrwalibyśmy jako gatunek.

  Z drugiej jednak strony, czymże byłby świat bez kłótni, wojen, odmienności religii i innych poglądów? No dobra, byłby lepszym miejscem- to na pewno. Za to jakim nudnym. Nas nudzi rzeczywistość bo innej nie znamy. Bo nie zauważamy fenomenów. Jakże pustym życzeniem jest pokój na świecie czy zaniechanie klęski głodu. Ale o tym kiedy indziej. Czas już kończyć na dziś.

  Pożegnam was myślą, która też ogranicza, a jednak nawołuje do wolności umysłu. Ale czy  nie jest tak z każdym cytatem, którym się inspirujemy? Zawsze nas ogranicza. Ja chciałbym zostawić tu swój, na który wpadłem podczas którejś z kolei bezsennej nocy. Otóż marzy mi się aby słowa służyły ludziom, a nie ludzie słowom

sobota, 20 lutego 2016

Kobra- recenzja

  Po długim okresie ciężkiej pracy szkolnej znów jest czas na książki i tak oto powracają recenzje tego na czym zaczynałem- dobrej literatury. Dziś poświęcimy chwilę mojemu ulubionemu autorowi i jego dziełu. Zacznijmy więc.
  Kobra to thriller polityczny od samego twórcy tegoż gatunku. Książka z mistrzowsko splecionymi wątkami w jedną fabułę pełną zwrotów akcji i mnóstwem opisów technicznych (w tym pokazania krok po kroku drogi liścia koki od południowoamerykańskich farmerów do Europy w postaci napompowanego narkotyku). Pokazana jest struktura amerykańskiego rządu, metody działań i potrzeba współpracy z państwem matką- Wlk. Brytanią. Wszystko to pewnie fikcyjne, albo chociaż mocno nagięte, ale mimo wszystko czytając ma się wrażenie jakby autor znał struktury agencji wywiadowczych jak własną kieszeń, metody działania jak własną rękę i koszty wszystkiego jak własnego... nieważne. Na dodatek szczegółowość opisów działań mafii narkotyowych, genialne plany służb specjalnych, a wszystko na zbudowane na autentycznych miejscach, agencjach, gangach i odniesieniach do historii wielu państw. Naprawdę trzeba oddać autorowi jakim mądrym człowiekiem jest.
  O czym jest ta książka? O panu, który lubił podpisywać się ,,Kobra". Ów pan otrzymuje z białego domu zapytanie: ,,Czy można zniszczyć przemysł kokainowy raz na zawsze?". Odpowiada, że tak. Prosi o 2 miliardy dolarów, nieograniczony dostęp do informacji od każdych służb rządowych bez pytań o stanowisko, 9 miesięcy na przygotowania i wspólnika, którego sam sobie wybierze. Gdy prezydent się zgadza, Kobra rozpoczyna prawdziwą wojnę. Z początku cichą, niedostrzegalną, polega na naiwności kartelów. Kiedy jednak te przestają wierzyć w aż takie zbiegi okoliczności... Sami sprawdźcie co dalej.
  Książkę tę polecam każdemu od gimnazjum. Wcześniej nie ze względu na opisy pewnych przesłuchań. Jednak dla gimnazjalisty, który myśli, że książki to zło nada się idealnie. Dla każdego wzwyż jest to książka idealna ze względów, które wymieniłem na początku, zwroty akcji, brak wielkich, nudnych, rozległych opisów krajobrazu, genialna fabuła, pościgi, wybuchy, strzelaniny, pułapki, słowem- wszystko czym może poszczycić się dobra książka akcji. Zapraszam do dania szansy Forsythowi i jego Kobrze.

Do poniedziałku.

czwartek, 18 lutego 2016

Lustro

  ,,Koszmary przełożone na papier"

Napisał: Storytellerdoge


  Odkąd pamiętam fascynowały mnie lustra. Zawsze stałem przed nimi, całymi godzinami robiąc dziwne miny i gwałtowne ruchy licząc na jakiś błąd odbicia. Byłem przekonany, że to co widzę to nie tylko moje odbicie. Myślałem, że patrzy na mnie kompletnie inny ja. Czasem przykładałem ręce do lustra i pchałem najmocniej jak się da. Myślałem, że wystarczy zepchnąć tego drugiego mnie z drogi i już będę mógł przejść na drugą stronę. Jednak wszystkie wysiłki spełzały na niczym.
  Pewnego dnia byłem tak zdesperowany by przedostać się do świata z lustra, że ustawiłem się pod ścianą naprzeciw niego, zacząłem biec i skoczyłem prosto w jego tafle. Nie było oporu. Byłem w świecie z odbicia. Wszystko było tak jak u mnie tylko, że w lustrzanym odbiciu. Jednak nie było nic poza łazienką. Wszędzie dookoła rzeczy znanych była szara zasłona. To czego już lustro nie widzi- czyli cała reszta domu- było zasłonięte.
  Próbowałem sięgnąć za szarą kurtynę, ale jakaś dziwna siła mnie odpychała. Gdy stwierdziłem, że dalsze próby są bezcelowe odwróciłem się w stronę z której tu przyszedłem i zamarłem. Zobaczyłem zbite lustro, a po drugiej stronie płaczącego chłopca, który rozmawia z rodzicami. Miał rozciętą głowę i płakał. Bardzo ich przepraszał. To byłem ja. Moi rodzice bardzo się przejęli i zamiast kryczeć zaczęli pocieszać tamtego mnie.
  Podszedłem do lustra i zacząłem pchać z całej siły. Nic. Znowu wbiegłem w lustro, ale też bez rezultatu. Tylko poraniłem się zbitym szkłem. Chłopiec z drugiej strony podszedł bliej. Spojrzał mi prosto w oczy poprzez zbitą taflę lustra. Po krótkiej chwili wzruszył ramionami i odwrócił się do taty:
 - Tato, szkło odpada. Powinieneś wynieść to lustro.
  Nie, to nie może się dziać. Rzuciłem się na połamany ,,portal", który mnie tu przywiódł. Chwyciłem z całej siły kalecząc przy okazji dłonie. Krzyczałem z całych sił. Opentańczy krzyk kogoś kto traci wszystko w jednym momencie. Ale nikt mnie nie widział. Ojciec wziął lustro ze ściany i moje okno na prawdziwy świat, na świat w którym powinienem być, a mnie nie ma, właśnie znikło. Tuż sprzed moich oczu.
  Teraz została tylko ściana. Nie mogłem patrzeć na rzeczywistość, byłem uwięziony w odbiciu, które przestało cokolwiek odbijać i kątem oka zauważyłem jak szara kurtyna zaczyna się zbliżać.

Lustereczko powiedz przecie...



  Seria koszmarów trzyma się nadzwyczaj dobrze i już dziś o 17:00, po znanych wam: Rysunku i Jak długo i Butach powiem wam dlaczego należy się bać również luster. Zapraszam.
  Zapraszam również do kontaktowania się ze mną. Każdy, kto zostawi swój mail w komentarzu dostanie ode mnie wiadomość i zaczniemy korespondować w celu nawiązania współpracy. 

środa, 17 lutego 2016

Onomatopeje

  Pewnego razu dziadek chciał opowiedzieć swym wnukom dobranockę. Jednak nie z książeczki tylko z własnych doświadczeń. A mówił on tak: ,,Była sobie raz pewien, papuga na drzewie. A gdy była zła robiła kra kra. Kiedyś nad głową spostrzegła samolotu ogon. Myśliwiec to był i tylko fruuu ziuuu robił. Pod drzewem mieszkała Agnieszka mała. Agnieszka papugę lubiła, więc jeść jej robiła. A gdy było gotowe wołała cip cip chodź mała. Drzwi przy tym otwierała które dzwoniły hałasując co niemiara. Lecz to papuga lubiła i zawsze do niej przychodziła. I tak Agnieszka i papuga żyjąc w jednym drzewie, żyły sobie i dla siebie." Bajeczka trochę bez sensu, ale na wnuki działała i zawsze je usypiała. Wdrożyłem się lekko w te rymy, więc może być ciekawie. Jednak o czym w ogóle mowa? O onomatopejach. Lekko z punktu poprawnej polszczyzny, lekko pokazując mój punkt widzenia i jak zawsze ironicznie z nutą powagi. No, ewentualnie na odwrót.

  Wyrazy dźwiękonaśladowcze są nam pewnie znane od wczesnego dzieciństwa choćby z takich wydarzeń jak przytoczone we wstępie. Jak nazwa sugeruje opisują dźwięki, pokazują jak zachowują się przedmioty bądź zwierzęta. Są bardzo pomocne, ale czy sensowne?

  Spróbujmy wyobrazić sobie życie bez nich. Standardowa sytuacja:
 - Halo w czym mogę służyć?
 - A no bo rozlałem kawę na drukarkę i teraz jak próbuje coś wydrukować to ona wydaje z siebie takie...- i co dalej? Właśnie nic, bo przecież nie ma jak powtórzyć tego dźwięku. Chociaż może nawet gdyby można było (czyli tak jak jest normalnie) to można by napotkać spore trudności. Nie wiem czy sam umiałbym wydać dźwięk zalanej drukarki. No, ale nie to jest sednem tego tekstu. Zastanówmy się nad innym aspektem.

  Nawet jeśli potrafimy dźwięk odtworzyć przy użyciu naszych strun głosowych to czasem ciężko taki odgłos później zapisać. Wróćmy do tej drukarki:
 - ...wydaje z siebie takie hrrpszszszzhszhszhssz. Jak mogę to naprawić?
No trochę głupio to wygląda, nieprawdaż? Jednakże nie ma innego sposobu na oddanie tej impresji. Wyrazy te więc kpią sobie z wszelkich praw wszystkiego i egzystują poza logiką.

   Jeśli ktoś, jak ja, patrzy poważnie w stronę pisania zawodowego może mieć mętlik w głowie związany z tymi wyrazami. No niby są, ale jednak są bez sensu, ale jednak trzeba ich używać by oddać prawdziwość sytuacji, ale wyglądają głupio, ale coś tam i miliony innych ,,ale" w walce o byt, lub niebyt onomatopei.

  Zauważmy jednak, że w relacjach, poważni reporterzy, wyrazów dźwiękonaśladowczych nie używają. Zawsze jest materiał dodatkowy ,,pokazujący" dźwięki, albo używane są mądre dźwięki oddające sytuację trochę ,,naokrętkę". Już weźmy sobie ten dźwięk zalanej drukarki. Jakby pan dzwoniący był profesjonalistą to powiedziałby:
 - ...wydaje z siebie takie dziwne charczenie, zupełnie jakby się dławiła.
Jednak to daje nam tylko takie wyobrażenie o sytuacji jakie sami sobie wykreujemy. Dla każdego dźwięk dławienia się brzmi inaczej, prawda?

  W tym miejscu chciałem powiedzieć, że pewnie jeśli reporterzy nie używają tego typu dźwięków to na pewno robią to powieściopisarze. I do jakiego wniosku doszedłem? Że wcale niekoniecznie. Wyobraźcie sobie taką książkę wojenną gdzie byłoby napisane ,,Messerchmitt leciał nad polaną ziuuuu". No tak niezbyt mi się to widzi.

  Tak więc słowem podsumowania. Onomatopeje powoli odchodzą do lamusa zarówno w użyciu ustnym, jak i poprawnym tekstowym. I szczerze patrząc na nie z perspektywy tego tekstu odradzam ich używanie i jeśli chcecie pisać poważnie, i jeśli nie. 

wtorek, 16 lutego 2016

Newsy (28)


  Witam. Choroby ciąg dalszy. Nawet wydarzenia jakby chore bo nic ciekawego w żadnym z podsumowań. Kompletna porażka. Dlatego dziś zapraszam na przegląd informacji słabych, lekkich, może i nieprzydatnych w codziennym życiu, ale za to zawsze jakichś. Trzeba trzymać ciągłość cyklu. Dziś zapraszam na: jajka, trupa w samolocie, dużą błyskotkę, Hindusów chcących jeść, i parodię 500+ czyli od 50 do 400+.

  Zacznę od czegoś czego zabrakło w wyżej wymienionych. Mianowicie od sprawy Kajetana Poznańskiego, który zabił (i pozbawił głowy) pewną panią. Nowe dowody wskazują jakoby podejrzany wcześniej dezynfekował mieszkanie przy uprzejmości specjalnej firmy parającej się takimi pracami. Jednak pomimo jego starań policja znalazła w mieszkaniu kość. Wstępne badania zaprzeczyły jakoby miała to być kość ludzka, ale dopiero dokładna analiza pokaże jakie jest dokładne źródło znaleziska. Funkcjonariusze wspominają do tego, dość enigmatycznie, że znaleziono jeszcze ,,Bardzo wiele śladów i nośników danych", które są właśnie sprawdzane. No i potwierdziła się oficjalnie teoria z pożarem, którą faworyzowałem. Otóż po dokładnej analizie okazało się iż pożar w mieszkaniu nie był na tyle silny żeby spalić wszystkie dowody. Wniosek wychodzi sam- morderca chciał być zauważony. Na koniec dodam jeszcze ciekawostkę. Jeden z uczniów powiedział, że podejrzany na swoich wykładach mówił, że brzydzi się osobami, które zabijają mając jakiś powód i tylko zbrodnia bez motywu jest godna pochwały. To może wyjaśniać dlaczego nie złapano go metodą powiązań z ofiarą. Z tą sprawą będę jeszcze na bieżąco tymczasem lecimy dalej.

  Teraz już zajmiemy się sprawami wymienionymi we wstępie. Pójdziemy metodycznie, krok po kroku, w kolejności wymienienia. Na pierwszy ogień pójdą jajka. Ale o co z nimi chodzi? Okazuje się, że jaja od kur z wolnego chowu wcale takie dobre nie są. Wszyscy wiemy, że południe Polski ma problem  z zanieczyszczeniami powietrza. Te właśnie zanieczyszczenia spadają na ziemie i osadzają się na tym co taka kurka sobie dziobie. I tak na skutek jedzenia takich na przykład brudnych robaków kurka daje z siebie jajeczko z kilkukrotnie wyższym stężeniem dioksyny niż jest to dopuszczone w przepisach. Czymże jest dioksyna? Substancją rakotwórczą. Smacznego ekomaniacy.

  Dawno dawno temu. Dokładnie w niedziele w Zimbabwe, w porcie lotniczym Harare podczas tankowania znaleziono trupa na pokładzie samolotu transportującego pieniądze do Banku Rezerw Południowej Afryki. Nikt nic nie wie. Załoga jest w szoku. A pewnie, jak zwykle, gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.

  Zapis ,,duża błyskotka" pewnie brzmi atrakcyjnie dla pań, czyż nie? Z kolei jak powiem ile jest warty diamencik znaleziony w Angoli to panów też może zainteresować. Chodzi o kwotę 20 milionów dolarów za największy diament znaleziony w tymże państwie. Panowie, to jakoś trzy samochody Lamborghini Veneno Roadster, villa z basenem, mnóstwo panienek, czy choćby piwa. To co? Pakujemy się i jedziemy kopać diamenty? Zbieram zgłoszenia ochotników.

  Hindusi. Czego oni od nas mogą chcieć? Okazuje się, że metod na wydobycie i obróbkę węgla oraz technologii związanych z przetwórstwie jedzenia. W końcu jakaś odmiana po psiej karmie co? No nieźle. Jak to się mówi- lepiej późno niż wcale.

  Na koniec informacja związana z rewaloryzacją emerytur i rent. W marcu emeryci i renciści (zarabiający mniej niż 2 tys. zł) dostaną jednorazowo od 50 do 400 złotych ekstra. Tak żeby nie czuli się gorsi od dzieciaków i ich 500+. Oczywiście jak co rok podniesie się też wartość ogólna emerytury. Mojej znajomej o całe astronomiczne 1,52 zł. Szaleństwo w rządzie. Tłumy skaczą z radości. Nie lepiej po prostu godnie przyznać się do porażki i pomyśleć o normalnych podwyżkach na rok następny? A no tak, zapomniałem. Jarosław nigdy nie przegrywa. No pomijając te ileśtam wyborów z rzędu. Co nie Jarek?

  To już wszystko na dziś. Zapraszam na jutro rano i do obserwowania tego bloga, jak również polecania go dalej. Dziękuję, dobranoc.

Do napisania.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Pogoda (14)

  Witam. Jak pewnie wielu z was się orientuje podjąłem współpracę z miesięcznikiem Wobec. Właściwie bez tej internetowej gazety pewnie nie miał bym żadnych czytelników, ale nie to ma być sednem wstępu. Chodzi o Pierwszy Ogólnopolski Konkurs Literacki dla Młodzieży im. Bolesława Prusa, który jest organizowany przez redakcję tegoż pisma. Tekst trzeba wysłać na maila podanego w regulaminie, do którego dałem link powyżej. Tak więc, jeśli czytają mnie kreatywni pisarsko ludzie w wieku 13-26 (a liczę, że mam taką widownię) to zapraszam do wzięcia udziału. Skoro o tym mówię to nietrudno zgadnąć iż sam również biorę udział, ale nie ma się co bać. Nawet poza pierwszym miejscem są ciekawe nagrody, a najciekawszym pomysłem jest zbiór najlepszych opowiadań wydany w postaci papierowej do końca roku 2016. Serdecznie zapraszam zarówno do wzięcia udziału jak również do zerknięcia na pogodę, którą właśnie zaczynam.

  A w pogodzie szaro, buro i ponuro. Ma być cały tydzień w chmurach, opadach i temperaturze wachającej się między 5 (maksimum w dzień), a -5 (maksimum w nocy) stopni Celsjusza. Na szczęście wielu z was będzie miało pogodę w nosie (bądź innym otworze) ze względu na ferie, które zaczęły się w kilku województwach. Na nieszczęście jest epidemia grypy i pewnie nie tylko ja mam tego pecha, że pogoda, jaka by nie była, i tak mnie ominie.

  Niektórzy czytelnicy mogą pamiętać jeszcze pogody w okolicach numerka 6 gdzie rozpisywałem się nad niszczycielską siłą huaganu el Nino, który swoim ogromem zmeniał świat. Tym razem czas na jego siostrzyczkę, która, jak w prawdziwym rodzeństwie, nie zamierza być gorsza. Poczekamy- zobaczymy. Jeśli wystąpi- dowiecie się o tym.

  Tymczasem w Hiszpanii i Portugalii szaleją powodzie. Z tego co wiem to jeszcze trochę za wcześnie na wybory Miss Mokrego Podkoszulka. Jednak kraje wieczej fiesty i siesty nic sobie z tego nie robią i po ulewnych deszczach utrzymujących się od kilku dni (i które są zapowiadane na kilka dni kolejnych) toną w błocie i odpadkach z domów tudzież aut. Niestety bądź stety ofiar brak, a straty zostaną oszacowane dopiero po anomalii. Nudy, idziemy dalej.

  Na koniec informacja smutna, poważna i wymagająca chwili ciszy i zadumy. Lubicie Pingwiny z Madagaskaru? No pewnie, każdy lubi. A wierzycie w globalne ocieplenie? Jeśli nie to powiem wam, że właśnie wskutek tego zjawiska wyginęło już 150 tysięcy pingwinów białookich, a zostało tylko tysięcy dziesięć. Szcuje się, że cały gatuneg wymrze do 2020 roku. A wy dalej wierzcie sobie, że globalne ocieplenie to tylko spisek.

  No i to by było na tyle w dzisiejszej pogodzie. Może nie był to tekst najwyższych lotów, ale przynajmniej jakiś jest. Jakość mogła trochę spaść przez chorobę, której padłem niestety ofiarą, ale nie planuje chorować długo i teksty normalnej jakości znów zaczną się pojawiać. Tak więc, bądźcie cierpliwi bo jak mówiła moja mama ,,Tylko spokój nas uratuje".

Do napisania.


sobota, 13 lutego 2016

Whiplash- recenzja


  Witam was wszystki w tą chłodnawą sobotę, która dopiero co wysuwa się zza szarości chmur. Mam tu coś co pozwoli wam zapomnieć o bylejakości dnia za oknem i przykuje was do ekranu tak, że po niecałych dwóch godzinach zostaniecie z permanentnym opadem  szczęki, prosząc o więcej. A więcej nie ma. Panie i panowie. Przedstawiam film, który bez pardonu wszedł na moją prywatną listę najlepszych i nie pytając nikogo o zgodę wszedł na pierwsze miejsce.


  Whiplash w reżyserii Damiena Chazelle to film... a zresztą. Wszystkie opinie jakichś liczących się krytyków macie powyżej na plakacie promującym, w dodatku spolszczonym, więc chyba większych kłopotów ze zrozumieniem nie będzie.
  Jest to produkcja z roku 2014, ale na tamejsze Oscary się nie załapał. Za to w roku 2015 dostał ich 3:
- Najlepszy aktor drugoplanowy (dla J.K. Simmonsa, łysego pana, który się drze, ale za to w jaki sposób. Zresztą nie musze tłumaczyć jego geniuszu, dostał przecież Oscara)
- Najlepszy dźwięk (tu też nie ma się co dziwić, o muzyce powiem standardowo trochę później)
- Najlepszy montaż (tu też bez zaskoczenia- ujęcia są perfekcyjnie dobrane, a całość idealnie dopasowana)
Łącznie film zdobył 21 nagród i ponad 30 nominacji. Nagrody to głównie pierwszy i trzeci myślnik przy wymienionych Oscarach.
  Jednak to, że aktor drugoplanowy zdobywa nagrody wcale nie umniejsza zasług głównego bohatera Andrew Neimanna, w którego wcielił się Miles Teller. Świetny warsztat aktorski. Genialna mimika, każdy gest dopracowany, pozorny chaos szaleńczej gry na perkusji to tylko perfekcja zgrania drobnych gestów złożonych w ideał. Ba, patrząc na niektóre próby bohatera można odnieść wrażenie, że stoczył się, jak wielu artystów, w otchłań szaleństwa, a jednak pozornie nieskoordynowane ruchy to tak naprawdę geniusz gry aktorskiej połączonej z kunsztem muzykowania na najwyższym światowym poziomie.
  Co mógłbym za to napisać o Terence'u Fletcher'rze, którego grał, wymieniany już wiele razy powyżej, J.K. Simmons. Mogę powiedzieć, że po Alu Pacinie w Heat rola Simmonsa w Whiplashu jest moją ulubioną. Krzyczeć trzeba umieć. On definitywnie potrafi i chwała mu za to. Reszta aktorów właściwie nie robi zbyt dużej różnicy poza Melissą Benoist grającą Nicole (moim zdaniem najgorszą postać w filmie) i Paulem Reiserem grającym Jima Neimanna- ojca głównego bohatera.
  Muzyka... Możnaby pomyśleć, że jest o czym pisać, ale już i tak użyłem słów ,,geniusz" i ,,perfekcja" za dużo razy jak na jeden tekst, więc tu się streszcze. Właściwie głównym motywem muzycznym jest tytułowy Whiplash, zaraz obok stoi Caravan a trzecim jest Upswinging. Wszystko według wizji Justina Hurwitza. Do tego genialna cała reszta czyli łącznie jakoś 24 utwory zawarte na płycie, którą można nabyć tylko w sieci za jakieś 80 pare złotych z tego co się orientuje. Niestety na Youtube wszystkie playlisty z soundtrackiem (nawet ta od oryginalnego autora) są zablokowane. Kolejny powód żeby obejrzeć film. A jest co oglądać i czego słuchać. Spotkałem się nawet z opinią, że ,,To żadki przypadek filmu o muzyku w którym muzyka nie schodzi z pierwszego planu". Zgadzam się z tym w 100%.
  Czas teraz na małe przybliżenie fabuły. Film opowiada o chłopaku z Konserwatorium Muzycznego. Szkoła ta, jak sam mówi, jest najlepszą uczelnią muzyczną w USA. Andrew gra na perkusji. Ba, nawet nie tyle gra co wymiata. Teraz gdy dostał się do zespołu reprezentacyjnego Konserwatorium pod batutą Terence'a Fletcher'a będzie musiał zmierzyć się z okrucieństwem grania na najwyższym możliwym poziomie i poświęcić wszystko żeby osiągnąć sukces.
  Film polecam fanom kina na najwyższym możliwym poziomie technicznym i fabularnym. Równie gorąco zachęcam fanów muzyki. Każdej. Film opowiada o graniu jazzowym, ale ja lubujący się w dość skrajnym metalu zakochałem się w ostatnim koncercie, więc tu też jak najogólniej- zapraszam wszystkich. Z kolei ciekawym jest, że mimo tego iż ów film to dramat, trzyma w napięciu przez cały czas, więc spodoba się nawet przeciętnemu zjadaczowi popcornu liczącemu na wartką akcję. Po prostu idealny dla wszystkich (no może ze względu na język i drastyczne sceny niektórych treningów odradzałbym pokazywanie go dzieciom). 15+ każdy mile widziany. Zapraszam do obejrzenia.

Do poniedziałku.

piątek, 12 lutego 2016

Newsy (27)


  Witam. Nie zgadniecie którym już postem są dzisiejsze Newsy... dziewięćdziesiątym dziewiątym. Właściwie nie powinienem tego napisać łącznie? Sam nie wiem. W połączeniu całe to słowo wygląda dość dziwnie. No, ale nie pisownia liczebników ma tu być na pierwszym miejscu (chociaż przyda się w pierwszej informacji). Na najwyższym stopniu podium ma stać informacja, że jutrzejszy post będzie setnym, a ja kompletnie nie mam pomysłu jak go wykorzystać. Macie propozycje? Wasi znajomi mają propozycje? Wasze byłe, które zwiały z dzieckiem, samochodem, połową majątku i psem mają propozycje? Oczekuje ich w komentarzach. Sam tymczasem zacznę już swój piątkowy, poranny, subiektywnie obiektywny przegląd wydarzeń.

  Mohammed Emwazi. Pewnie ta zbitka liter nic wam nie mówi, ale nie otwierajcie od razu nowej karty i nie pytajcie ,,wujka Google". Powiem inaczej, Jihadi Jon. Teraz pewnie w głowach wielu z was zapaliła się lampeczka pt. ,,coś kojarzę". Ale właściwie nie o niego chodzi. Chodzi o to, że już ma następce, który nawet dostał adekwatny przydomek Jihadi Junior. Co? Gdzie? Jak? Ile ma lat? Jak się nazywa? Jak wygląda? Seria pytań, które przelatują przez głowę cichnie gdy dowiemy się, że to chłopczyk, ma 4 lata i właśnie zdetonował trzech mężczyzn w samochodzie. Co lepsze, to już jego drugi występ w filmie propagandowym Państwa Islamskiego. Chłopczyk, podobnie jak jego poprzednik ma korzenie w Wielkiej Brytanii (choćby matkę, żeby nie szukać daleko). W swoim debiucie groził panu David'owi Cameron'owi. Ma cztery lata, po pierwszym filmie z groźbami w następnym detonuje szpiegów. Co dalej? Gdzie szukać pomocy? Czy w ogóle pomoc jest możliwa i czy ktoś się na nią zdecyduje? Nie wiem. Może i pogrążam się w paranoi, ale spójrzcie tylko na to:


  Po małym liczeniu na początku przechodzimy dalej. Wczoraj Warszawie na Bielanach doszło do ciekawego zdarzenia. Kierowca taksówki wsiadłszy do samochodu zapalił papierosa i samochód wybuchł. Kierowca jest mocno pokiereszowany jednak przeżyje. Siła wybuchu nie była dość silna. Co ciekawe w samochodzie nie było instalacji gazowej, apomiary strażaków nie wykazały wysokiego stężenia gazów palnych. Porachunki naszej ojczystej mafii? Morderca od pani bez głowy? (Swoją drogą gazety powinny dać mu jakiś solidny przydomek) Co ciekawe policja szuka go tak gorliwie, że aż wyprowadza ludzi z kościoła. Gratuluję zapału. Wracając jednak do tematu. Czy nie wolno palić w taksówce? A nawet jeśli można to przecież producenci ostrzegają, że palenie zabija.

  Kolejna informacja z wczoraj. Ta jednak wymaga małej, klimatycznej wstawki. A więc.
  Dolny Śląsk, Wleń, tamtejszy oddział pogotowia ratunkowego. Nic się nie dzieje. W końcu leniwy poranek- myśli sobie dystrybutor. Aż tu nagle jest zgłoszenie. Na jego treść aż kawa stanęła mu w gardle. Brzmiała ona ,,Zabiłem dwie osoby". Szybko sprawdza adres skąd dokładnie została wysłana wiadomość i wysyła tam karetkę i radiowóz.
  Koniec tego dobrego. Wracamy do profesjonalizmu. Otóż gdy już służby pojawiły się na miejscu znalazły 82 letnią kobietę z wieloma ranami i 46, który przypisuje sobie zasługi za to wszystko. Drugiego ciała nie ma. Policja ma spore wątpliwości co do sprawności umysłowej syna zmarłej, ale z mojego punktu widzenia zapowiada się całkiem ciekawa historia. Na ich miejscu już zacząłbym szukać tych drugich zwłok.

  W internecie krąży taki pół mem- pół komiks tym jak to człowiek po zapytaniu o drogę podaje swój adres i myśli ,,Do zobaczenia za 20 mój nowy przyjacielu na zawsze". W Australii ktoś postanowił wziąć przykład z tego i kiedy dwie turystki zapytały pana o to gdzie mogą rozbić namiot mężczyzna uprzejmie wskazał im miejsce... A później przyszedł i zgwałcił. Jednej udało się uciec i dotrzeć do rybaków, których w dość chaotyczny sposób poinformowała o sytuacji. Zadzwoniono na policję, zgarnięto pana, posadzono za podwójny gwałt i próbę morderstwa bez możliwości wyjścia za kaucją. Co ja o tym myślę? Nie wiedziałem, że do Australii też przyjechali imigranci. (nie wiem jak to powiedzieć żeby nie zepsuć puenty, ale jednak niestety narodowości napastnika tamtejsza policja nie podaje)

  Na końcowy absurd wybrałem sobie małe nawiązanie do 22 grudnia ubiegłego roku. Wtedy to właśnie sejm uchwalił nowelizację ustawy o TK, który od tamtego czasu leży i zdycha. Oh, przepraszam. Leży i zdycha dokładnie od 28 kiedy to nasz kochany prezydent Andriej ową ustawę podpisał i weszła ona w życie. No dobra, ale co w związku z tym? Otóż to że ostatnio obiła mi się o uszy wypowiedź Prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta iż ustawa o Trybunale Konstytucyjnym jest niezgodna z konstytucją w 16 paragrafach. Niestety na apelacje do wyżej wymienionej instytucji chyba już za późno.

  Pewnie już na samym początku przejrzeliście pobieżnie wszystkie akapity i nie znaleźliście ani słowa o 500+ które wczoraj zostało przyjęte przez sejm i któremu przypatruje się dziś sejm. Dziś oficjalnie stwierdziłem, że mi się nie chce. Usłyszałem kilka mądrych zdań na temat tej ustawy, obejrzałem bitwę o nią w sejmie i stwierdziłem, że to jakieś robienie z ludzi idiotów. Żeby pozostać bezstronnym (i żeby w związku z ustawą o wszechwładzy władzy w internecie dam wam po prostu odnośnik do filmiku z którego dowiecie się wszystkiego o tym projekcie- 500+ Warunki objęcia programem i żegnam się z wami na dziś. Pamiętajcie, że jeśli nie będzie w komentarzach żadnych ciekawych pomysłów to jutro będzie zwykła recenzja (za to niezwykłego filmu). Jednak nie ma się też czym przejmować, okazja będzie za około 100 dni.

Do napisania.

czwartek, 11 lutego 2016

Buty

,,Koszmary przełożone na papier"

Napisał: Storytellerdoge


  Niełatwo być mną. Ludzie mogą myśleć, że kocham swoją pracę, albo że nie dbam o to co robię. Ktoś jednak musi, a nie sądzę żeby było wielu chętnych. Co robię? Łapię niepokornych, zgubionych, tych, którzy nie mają nic poza sobą samym. Nie jest to wcale takie proste. Wiele duchów nie dopuszcza do świadomości, że nie żyją. Powinienem się nad nimi litować? Wydaje mi się, że tak, jednak nie można dopuścić żeby włóczyły się po świecie. 
  Niektóre duchy zmarłych, które odsuwają myśl o śmierci myślą, że są uwięzione w jakimś koszmarze. Chodzą po świecie w poszukiwaniu czegoś czego nigdy nie znajdą. Ja jestem od tego by się ich pozbywać. 
  Byłem właśnie w starej dzielnicy miasta gdzie mieszka najwięcej starców już na granicy śmierci, więc i duchów jest sporo. Wtedy go poczułem. Zagubiona dusza, którą coś przyciąga. Taki rodzaj jest najgorszy, chce nowego ciała, nowego życia. Pustka doprowadziła go do szaleństwa i porzucenia myślenia aż został sam instynkt. A instynkt każe żyć. 
  Podążając za nim trafiłem do mieszkania na trzecim piętrze jakiegoś obskurnego bloku. Moja obecność powoduje u ludzi koszmary, ale gdyby śpiący starzec wiedział co mu grozi na pewno by mi wybaczył. Niestety, przyszedłem za późno. Duch dotknął człowieka i sprawił, że ten już ze swojego snu się nie obudzi. Po chwili zniknął. Kontakt martwego z żywym niszczy ducha- agresora. Zostawił tylko buty staruszka, lekko przesunięte spod okna. Ledwo je dotknął. Musiał, żeby wejść do pokoju. 
  Nagle z martwego ciała wychodzi duch właściciela. Spojrzał na mnie:
 - Czy ja nieżyje? Spodziewałem się, że niedługo skończy się mój czas. Mogę to zaakceptować, ale powiedz mi, jak to się stało?
Pokazuje tylko na lekko uchylone okno i buty pod nim. 
 - O! Babcia zawsze mi powtarzała, że to przyciąga duchy- spojrzał po raz ostatni na słoje ciało leżące na łóżku- Jestem gotowy.
Podszedłem więc do niego, zakryłem jego ducha sobą i czekałem aż wyparuje.

3

  Dziś, z lekkim opóznieniem, o 17:00, pojawi się nowy, po Rysunku i Jak długo, koszmar. Dowiecie się w nim czego nie wolno robić z butami. Z racji tego, że zbliża się wiosna, a za nią lato, zastanawiam się czy nie przekładać tych opowiadań na stopniowo późniejsze godziny z racji tematyki i wymaganego klimatu. Dajcie znać w komentarzach co o tym sądzicie.

środa, 10 lutego 2016

Święto św. Walentego

  Idąc sobie przed sklepami zalewa nas tona różu, czerwieni, serc, czekolady, no ogólnie słodko do obrzygu. Mijamy pary całujące się w miejscach publicznych, idące w stronę kin, kawiarni, teatrów, restauracji. Tylko my samotnie zmierzamy do sklepu, księgarni czy kina. Jednak ciągle czujemy w powietrzu tą atmosferę przesłodkości. W końcu zirytowani patrzymy na datę- 14.02. I zastanawiamy się tylko ,,Co ma patron psychicznie chorych do tak zwanego święta zakochanych?".

wtorek, 9 lutego 2016

Newsy (26)


  Witam w to leniwe wtorkowe popołudnie. Coś małego doła w wyświetleniach ma ta strona. Coś małego doła mam ja sam, ale to pewnie jest związane ze zmianą pogody w ostatnim czasie. Tak więc nie ma co się przejmować tylko pisać, pisać ku uciesze gawiedzi. I pamiętajcie, jeśli podoba wam się to co tu widzicie- nie zapomnijcie podsyłać linków znajomym, nieznajomym, wszystkim. Czas to wszystko rozkręcić. Ja zacznę może od rozkręcenia tych, już 26, Newsów.

  Na początek małe grzebnięcie w przeszłości. Pamiętacie jeszcze sprawę kobiety z Warszawy, którą, z odciętą głową, znaleziono w mieszkaniu kilku studentów na Żoliborzu. Otóż pojawiły się w tejże sprawie nowe fakty. Między innymi pojawił się międzynarodowy list gończy, ale też informacja dość optymistyczna dla mych rodaków- jest wysokie prawdopodobieństwo, że Kajetan Poznański opuścił nasz kraj. Kobieta, którą zamordował wybierała się do Włoch, możliwe więc, że pan korepetytor ukradł jej bilet i wygrzewa się teraz w słonecznej Italii. Brane są pod uwagę jeszcze inne opcje, bo po takim morderstwie ciężko byłoby pozostać w kraju niezauważenie, ale włochy to już jakiś trop. Z tą sprawą postaram się być na bierząco, tymczasem pora już na zmianę tematu.

 Na Węgrzech pani premier Szydło mówi, że już dziś wejdzie w życie plan rozwojowy Polski (w typowy PiS-owski sposób nie podając żadnych szczegółów), a na naszym podwórku .Nowoczesna chce zamienić projekt 500+ na plan, który urzekł mnie dokładnością, prostotą, lepszymi pomysłami na wsparcie rodzin z dziećmi m.in. możliwość pracy w niepełnym wymiarze godzin dla rodziców dzieci do lat 3, darmowe przedszkola i obiady. Ponadto jest też rozwiązanie na, w miarę,  nową ustawę nakazującą posiadanie 20% wkładu własnego przy kredycie hipotecznym. Młodzi mogą mieć ten procent pokryty przez państwo i teraz:
,,Jeśli rodzina w ciągu 10 lat od otrzymania takiego wsparcia "wzbogaci się" o trójkę dzieci (łącznie z adopcją), to nie będzie musiała tego wkładu oddawać, jeśli natomiast będzie posiadała dwójkę dzieci, to zwrócić będzie musiała 25 proc. otrzymanego wkładu własnego; z kolei jeśli w rodzinie urodzi się tylko jedno dziecko, to do zwrotu będzie 50 proc. otrzymanego wkładu"- mówi posłanka Hennig-Kloska. Jak dla mnie to perfekcyjne rozwiązanie dla młodych, którzy chcą mieć dzieci, własne mieszanie i z czego żyć. No no... Proszę się uczyć kochane rządzące partie.

  Czas na stałą już rubrykę- wypadki drogowe. Wczoraj, na krajowej 65 kobieta jadąca Land Roverem ze znanej tylko sobie przyczyny zjechała na przeciwny pas ruchu i wbiła się czołowo w jadące tamtędy Audi. Jedna osoba nie żyje (80- kilkulatek z Audi), a trzy trafiły do szpitala (kobieta i ocalali pasażerowie pojazdu marki z czterema kółkami w logo). Ech... aż mi się skończyły żarty o kobietach za kierownicą. Można sobie jakiś dopisać właśnie tu-             pełna dowolność wyboru.

  Na koniec zwyczajowy absurd. Tym razem związany z tematem, który zwykle wywołuje spore kontrowersje, więc dziś odwołam się tylko do suchych faktów. W Somalii, w samolocie linii Daallao Airlines, wczoraj, miał miejsce samobójczy zamach. No dobra, zamach to za dużo powiedziane. Trzymajmy się słowa ,,samobójczy". Zamachowiec pechowiec wszedł nie dość, że do złego samolotu (jego lot został odwołany) to jeszcze w wybuchu, który spowodował, zginął tylko on sam. Samolot był tak nisko, że zdążył bezpiecznie wylądować, a przez dziurę w pokładzie wyleciał sam. Także pamiętajcie dzieci- pasy trzeba mieć zawsze zapięte. A może to kolejny ,,Dobry ziomek imigrant", który pokazuje, co jeszcze trzeba poprawić w systemie odpraw, a potem odchodzi bez zapłaty? No, prawdziwy bohater. Dziś już żadko się takich spotyka.

  Dziś wyjątkowo tylko 4 wiadomości wybrane do głównej części Newsów. No, ale o czym jeszcze mówić? Terry pewnie odejdzie z Chelsea, bo właśnie skończył mu się kontrakt, a nie ma wyraźnej chęci klubu na odnowienie. Z drugiej strony i tak nie lubię piłki nożnej i nie dbam o to co się z nim stanie. Macierewicz w poszukiwaniu zniszczonych akt katastrofy smoleńskiej. Niech szuka, przynajmniej ma jakieś zajęcie. Polska w rankingu S&P jeszcze niżej ,,To da się jeszcze niżej?" pyta niezależny ekspert (ja). W Kanadzie mówi się o ,,polskim SS". Ciekawa odmiana po ,,polskich obozach śmierci". Za to w Wielkiej Brytanii Polak został brutalnie zamordowany przez grupę ludzi z maczetami. Widać nie taki straszny Kraków jak go malują.

Do napisania.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Pogoda (13)

  Witam wszystkich zaspanych po weekendzie. Dla was był równie udany jak dla mnie? Dajcie znać w komentarzach. U mnie sama myśl całej soboty z pewną bliską mi osobą, jak również idealnie podzielona, między relaks i obowiązki, niedziela umila mi ten, znienawidzony przez wszystkich, dzień. Ciekawe czy pogoda również będzie sprzyjać dobremu nastrojowi. Przekonajmy się.

  Powiedziałbym średniawo. Dziś i jutro temperatura w okolicach 10 stopni Celsjusza, prognozowane spore zachmurzenie z równą możliwością przejaśnień jak i okolicznościowego deszczu. Środa to pełne zachmurzenie z opadami oraz mały spadek temperatury, a czwartek to z kolei początek przejaśnień jednak okupiony spadkiem temperatury. Czwartkowa tendencja przełoży się na piątek, a weekend zwyczajowo nikogo nie obchodzi. No to czas na jakieś pogodowe wydarzenia.

  Zaczynamy mocnym uderzeniem. Takim na 6,4 w skali Richtera, bo właśnie z taką siłą w Taiwanie w mieście Tainan w sobotę uderzyło trzęsienie ziemi. Zawaliło się dziesięć budynków. Ciągle niewiadomo z jakimi liczbami mamy doczynienia. Na razie z gruzów wyciągnięto 29 zwłok ponad 500 rannych, a szacuje się, że jeszcze co najmniej 120 osób czeka na pomoc. No no no... krew, pot i śmierć nawet w pogodzie. To coś nowego. To zmiany jakich Polska potrzebuje. No ale nie rozpędzajmy się aż tak. Lecimy dalej.

  W piątek na Sakurajimie (Japonia) nieszkodliwie wybuchł wulkan. Na 600 tysięcy mieszkańców okolic nazwijmy to ,,okołowulkanicznych" nie podaje się informacji o zmarłych czy rannych. Prawda czy propaganda dalekiego wschodu? Nie wiem. Wiem za to, że w sobotę w Alpach zeszła lawina grzebiąc 17 ludzi pod śniegiem. 5 niestety zmarło, resztę udało się uratować. W dolinie Wattenta (Austria), gdzie owy incydent miał miejsce, był w tym czasie alarm trzeciego stopnia, dodatkowo inspektor tamtejszej policji twierdzi iż turyści byli ostrzegani. Jednak widać gdzie sobie to ostrzeżenie wsadzili. Ocalała dwunastka przeżyła tylko dlatego, że lawinę dostrzegł inny turysta i niezwłocznie zadzwonił po odpowiednie służby. Jak dla mnie selekcja naturalna tamtejszej okolicy zdała ten test na marne 1+ (29%). Dwa tygodnie na poprawę sprawdzianu- jak głosi większość statutów polskich szkół. Czekamy więc z niecierpliwością.

  Na koniec:
 Ręka Boga w Portugalii-

niesamowita zbitka chmur ze świetnym oświetleniem uczyniła ten psychicznie chrześcijański kraj jeszcze bardziej chrześcijańskim.

Burza w Australii- w stanie Queensland wystąpiła burza, która zarejestrowana poklatkowo prez tamtejszego fotografa wygląda jak nalot bomb wywołujących zakłócenia elektromagnetyczne, słowem: ładnie. Filmu, który ponoć gdzieś na youtubie jest nie udało mi się znaleźć.

Luxemburg patrzy w chmury- a dokładniej poza naszą ziemską atmosferę. Zamierza pozyskiwać brakujące surowce z asteroid. Ambitnie, niepowiem. Jedak zapowiadanej daty premiery próżno szukać. Na razie są tylko ustalenia dot. kosmicznego prawa górniczego.

W marcu patrzmy w niebo- 5 marca naszą planetę ma minąć asteroida TX68, która tylko z małym prawdopodobieństwem kolizji ma minąć naszą planetę. Zaznaczcie ten dzień w kalendarzu. Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że będzie waszym ostatnim.

  To w końcu wszystko w dzisiejszej pogodzie. Jeśli są jacyś nowi czytelnicy, którym się spodobało- polubcie tego bloga na facebooku facebook.com/subiektywnieprawda żeby być zawsze na bierząco z nowymi wpisami. A jeszcze tylko starych czytelników zapytam- jak się podoba taka końcowa pogodowa pigułka? Może trzeba się przerzucić na taki styl pisania? Dajcie znać w komentarzach.

Do napisania.

sobota, 6 lutego 2016

Borat- recenzja

  Przed rozpoczęciem czytania zachęcam do puszczenia w tle piosenki, która z całego filmu podobała mi się najbardziej. Przy okazji ujrzą państwo plakat promujący film, który dziś wam przedstawię.

  Zacznijmy więc. Ja nazywam się (w skrócie) S.O. a film, który niedawno obejrzałem- ,,Borat". Możecie tą nazwę kojarzyć z pewnym ubiorem, jaki został zaprezentowany w owym filmie. Co mnie zachęciło do obejrzenia tego? Na ścianie zewnętrznej pewnego kina zobaczyłem plakat reklamujący film ,,Grimsby". Na tym właśnie plakacie było napisane ,,Film reżysera Borata i Dyktatora" czy jakoś tak. Oba tytuły wydały mi się znane toteż postanowiłem zapoznać się z jednym z nich. Tak oto przedstawiam państwu największego (moim zdaniem) gniota w historii kina.

  Borat, w reżyserii Larry'ego Charles'a, to film, który dostał zaskakująco dużo nagród i nominacji. Był m.in. nominowany do samego Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany, a wygrał m.in. Złoty Glob w roku 2007 dla najlepszego aktora komedii lub musicalu. No, powiedzmy, że to mnie nie dziwi bo Sacha Baron Coen zagrał dość dobrze jak na taki film. Co ciekawe dostał również wiele nagród w kategorii ,,Najlepsza komedia".  Jednak dla mnie to nie jest satyra najwyższego sortu. Ciężko mi nawet określić ów film jako komedie. Owszem, zdarzały się dowcipy i gagi przy których twarz rozjaśniła mi się uśmiechem, ale nie było ich zbyt wiele. I to u mnie, gdzie sam lubie kontrowersyjny humor. Podejrzewam, że wielu ludzi z typowo europejskim poczuciem humoru ominie ten film szerokim łukiem, bo żarty w stylu ,,Owszem, jak każde inne państwo mamy problemy. Społeczne, ekonomiczne, żydowskie" nie będą ich po prostu śmieszyć.
  No ale koniec tego dobrego. Czas na nutkę profesjonalizmu w postaci przeglądu najważniejszych aktorów aktorów:
-Sacha Baron Cohen jako Borat Sagdiyev
 -Ken Davitian jako  Azamat Bagatov
 -Luenell jako Luenell
 -Pamela Anderson jako uwaga uwaga... Pamela Anderson
Teraz, kiedy znamy najważniejsze postacie można przejść do oceniania ich. No i oczywiście, jakby mi na złość aktorzy spisali się nieźle. Właściwie to będzie dobra ocena. Nie było to kompletne aktorskie dno. Efekt jaki miał zostać osiągnięty chyba udało się reżyserowi uzyskać.
  Pomijając aktorów muzyka była świetna. Kompletnie nie wiem jakim cudem, ale ciągle siedzi mi w głowie ,,boratowe" Born to be wild, które dla was umieściłem na początku tego tekstu. Zresztą cała ścieżka dźwiękowa od niejakiego Errona Barona Cohena (komu spodobała się piosenka z góry zapraszam- cały soundtrack) jest świetna i wpada w ucho.
  Małe spojrzenie fabularne. Ten film to w zasadzie parodia wszystkich programów dokumentalnych. Opowiada o dziennikarzu z Kazachstanu, który wyjeżdza do US i A by nauczyć się czegoś co rozwinęłoby jego wioskę w porosyjskim, biednym państwie.
  Komu polecam? Głównie masochistom, wielbicielom kina absurdu, czarnego i rasistowskiego humoru oraz tym, którzy amerykański kontrowersyjny dowcip przechodzi przez przełyk. U mnie przeszedł, ale niestety wywołał okropny ból brzucha dlatego za tydzień weźmiemy na warsztat film, który jest sztuką przez duże S, prawdopodobnie Whiplash. Zapraszam już dziś.

Do poniedziałku.

piątek, 5 lutego 2016

Newsy 25


  Witam z rana, panią, pana. Coś Newsy ostatnimi czasy mają złą passę. Czas to zmienić. Te będą przełomowe, bombowe, będą światowym hitem... a przynajmniej na to liczę. Co ciekawego działo się w naszym małym państewku? Zobaczmy: od serii nieszczęśliwych przypadków przez śmierć, politykę i trochę więcej śmierci po standardowy absurd końcowy. Zacznijmy więc.

  Pamiętacie karambol w Słowenii o którym mowa była w poprzednich Newsach? U nas też  miał miejsce straszny wypadek drogowy. Wczoraj na naszej rodzimej A2 stało się coś bardzo dziwnego. Osobowa Skoda, którą jechał pewien pan zatrzymała się na poboczu z powodu braku paliwa. Okej, takie rzeczy się zdarzają. Później jednak w ową Skodę wbił się łotewski kierowca... swoim TIRem. Dość niespodziewane, ale da się zrozumieć. Nie jest to jednak koniec. Po chwili w tył TIRa wbił się piętrowy Polski Bus z taką prędkością, że na chwilę obecną ósemka pasażerów walczy o życie, które natomiast stracił kierowca busa. Kierowca Skody chyba nie musi się tłumaczyć, Łotysz powołuje się na pękniętą oponę, która zniosła go na pobocze, a zasiadającego za kierownicą busa już nie ma jak zapytać. Śledztwo w toku.

  Dwa nagłówki, które przypominają w jakiej sytuacji żyjemy: Petru chce zmian w programie 500+ m.in. by pomocy nie dostawały rodziny z przychodem przekraczającym 2,5 tys. zł na osobę; powrót do badań nad katastrofą smoleńską. Niektórzy nie wiedzą kiedy skończyć. Co gorsza nie trzymając się żadnej opcji politycznej ciężko już wierzyć w cokolwiek. Może nie brnijmy w to dalej. Z tego co wiem to można mówić o wszystkim tylko nie o poglądach politycznych publicznie. Z tego nigdy nie wychodzi nic dobrego. Kolejne wiadomości prosz.

  Uwaga uwaga. Czas na list gończy, który tu wam przedstawię. Otóż pewien warszawski bibliotekarz, niejaki Kajetan P. stał się jedną z najbardziej poszukiwanych osób w Polsce.


Zacznijmy jednak od początku. W stolicy, w środę pewna dziewczyna umówiła się z wyżej wymienionym bibliotekarzem na naukę języka obcego. Nie wiadomo co działo się później, a wiedza o wydarzeniach poprzedzających jest oparta na spekulacjach (potwierdzenie czy to ta kobieta będzie po zakończeniu badań DNA), ale wszystko skończyło się wezwaniem strażaków do pożaru na pierwszym piętrze w bloku na Żoliborzu. Kiedy weszli do środka ujrzeli leżącą ludzką głowę i worek. W worku było związane ciało dziewczyny. Lokal zamieszkuje kilka osób, jednak po przesłuchaniu studentów wszystko wskazuje na bohatera przytoczonego na początku. Zapowiada się ciekawa sprawa. Postaram się być z nią na bieżąco. Tymczasem przechodzimy dalej.

  Czas na powrót Słowenii. Jak zwykle w wielkim stylu. Tym razem wielkiego psychola. 30 letniego zaginionego, poszukiwanego od stycznia, który po awanturze w krakowskiej kawiarni został zaprowadzony do tamtejszego szpitala, z którego jednak udało mu się uciec. Apogeum jego pobytu (jeśli można to tak określić) miało miejsce we wtorek. Właśnie wtedy ów Słoweniec podszedł do chłopczyka (lat 4), który sobie grzecznie jeździł na rowerku, wziął go i zaczął biec w stronę najbliższych bloków w okolicy, po czym wrzucił dziecko do śmietnika i zaczął dźgać kijem. To jeszcze nie koniec. Po chwili znów uniósł malca, ugryzł go w policzek, wrzucił z powrotem do kosza i zaczął uciekać przed funkcjonariuszami wezwanymi na miejsce zdarzenia. Może wam się wydawać, że niczym więcej was nie zdziwi nasz bohater, a jednak. Po złapaniu przez funkcjonariuszy zaczął ponoć bredzić w jakimś dziwnym języku. Cóż... albo policjanci nie znali Słoweńskiego (czy po jakiemu się tam gada), albo właśnie zstąpił Mesjasz. Pytanie tylko czy z góry, czy z dołu.

  Na koniec jak zwykle niezbyt poważnie. Tym razem pewna spekulacja. Niektórzy już od jakiegoś czasu śmieją się pod nosem, że i tak niedługo wszyscy będziemy mówić po rosyjsku. Potwiedził to amerykański instytut RAND zajmujący się badaniem bezpieczeństwa na świecie. Otóż mądre głowy z tegoż instytutu stwierdziły, iż rosja byłaby w stanie zająć państwa nadbałtyckie w jakieś 60 godzin. Hmmm... pozostaje w takim razie jedno pytanie. Jak będzie brzmieć Blitzkrieg po rosyjsku?

  Na tym otwartym pytaniu do publiczności kończę dzisiejsze Newsy. Życzę miłego dnia i otwartości na świat. W końcu w dużej mierze jest taki jakim pozwolimy mu być. Nie pozwólmy mu wyjść spod kontroli.

Do napisania.

czwartek, 4 lutego 2016

Jak długo?

,,Koszmary przełożone na papier"

Napisał: Storytellerdoge
Tłumaczył: Subiektywnie Obiektywny


  Parę lat temu jednym z moich nawyków było myślenie o tym jak długo zajęłoby ludziom zauważenie mojego ciała gdybym nagle umarł. Nie brałem tego zbyt poważnie, ot taka zabawa na zabicie czasu. Kiedy pomyślałem o tym po raz pierwszy przeraziłem sie, ale zauważyłem, że jest to dość ciekawe zajęcie i szybko usprawiedliwiłem to jako jedną z dziwnych rzeczy jakie ludzie robią w swoich głowach. 

  Siedząc w pobliskiej knajpie doszedłem do wniosku, że gdyby to stało się teraz to potrzeba by było piętnastu minut. Nawet pomijając fakt, że mogliby uznać, iż leżę po prostu pijany w sztok. 
  Mój szef, tudzież koledzy z pracy potrzebowaliby jakichś dwóch godzin na znalezienie mnie w moim boksie w biurze. 
  Natomiast w domu policzyłem, że minęłyby jakieś cztery miesiące zanim kogoś by zaniepokoił smród zgnilizny.
  Pewnego dnia obudziłem się i poczułem, że coś jest nie tak. Moja lewa strona ciała była otępiała, jakby zdrętwiała. Miałem kłopoty z trzymaniem rzeczy w lewej ręce. Zjedzenie śniadania było nie lada wysiłkiem, a kiedy włączyłem telewizor, by obejrzeć wiadomości przed pójściem do pracy coś stało się z moim wzrokiem. Wszystko stało się zamazane. Zlało się na chwilę w jedną plamę. Poczułem, że coś jest naprawdę nie tak i trzeba zadzwonić do pracy, że nie przyjdę i do doktora, umówić się na wizytę. Niestety robiąc śniadanie położyłem telefon na blacie w kuchni, więc teraz trzeba wstać i do niego dojść. Jednak w połowie drogi okropnie rozbolała mnie głowa i wzrok znów się rozmazał. Nogi odmówiły współpracy i upadłem bezwładnie na podłogę. Próbowałem krzyczeć, ale nie mogłem z siebie dobyć nic ponad ponad żałosny jęk. Na ziemi, niezdolny do ruchu, miałem tylko jedną nadzieję. Nadzieję, że moje obliczenia na cztery miesiące, na znalezienie mojego ciała, były błędne

Kolorowe sny

  Dlaczego kolorowe? Bo kto by chciał czarno- białe koszmary. A tychże właśnie nadejdzie ciąg dalszy. Już zapowiadam, że będzie to długa i mroczna seria, której początek mogliście ujrzeć w zeszłotygodniowym rysunku. Już dziś, już o 16:30 na tym blogu pojawi się opowiadanie pod tytułem ,,Jak długo?". Wy już wiecie jak długo będziecie musieli czekać.
Do popołudnia.

środa, 3 lutego 2016

(Ponad)Czas

  Wstajemy rano z łóżka przeświadczeni o zbyt krótkim śnie. Zawozimy podopiecznego do szkoły i jedziemy do pracy, w której i tak za mało płacą. Pracujemy w świadomości, że nie skończymy wszystkiego dzisiaj. Wracając do domu odbieramy ze szkoły dziecko, które mówi nam o swoich osiemnastu pracach domowych, a jest dopiero w pierwszej klasie podstawówki. Do tego ono ma jutro kartkówkę z matematyki, a nie umie dodawania i odejmowania od zera do dwudziestu. Wchodzimy, niemal wbiegamy do domu, robimy jakiś obiad na szybko i z dzieciakiem do lekcji. W końcu, wszystko zrobione, matma nauczona, czas się myć i spać. Jednak tylko dziecko ma to szczęście. My musimy jeszcze przygotować prezentację dla szefostwa z podsumowaniem miesiąca. Kończymy już dnia następnego w nocy i rzucamy się na łóżko, które z braku czasu rano zostawiliśmy rozłożone. Naszą ostatnią myślą jest ,,Żeby tylko było więcej czasu".

poniedziałek, 1 lutego 2016

Pogoda (12)

  Witam. Jak brzmiała puenta pewnego starego dowcipu- nie ma co sprzątać, w pogodzie mówili, że zawieje i zamiecie. Dzisiejsza pogoda będzie dość krótka- jak dobry żart. Jednak mam nadzieję, że treściwa jak zawsze. Wracając jednak do tematu. Podobno najbliższy tydzień ma stać pod znakiem wyżej wymienionych anomalii. Jednak to tylko zasłyszane półuchem pogłoski. Sprawdźmy jak prognozują profesjonaliści.

  Coraz cieplej. Patrząc na zapowiadane temperatury powiedziałbym, że zima się skończyła, a powoli zaczyna się przedwiośnie. W dzień ma być nie chłodniej niż 5, a w nocy nie mniej niż 0 stopni Celsjusza. Na cały tydzień zapowiadane są deszcze ze śniegiem, zawieje, zamiecie i ewentualnie dla szczęściarzy- miejscowe, chwilowe przejaśnienia.