wtorek, 21 czerwca 2016

To już Szatan?

  Dzień jak codzień. Idziemy sobie ulicą, wsiadamy do autobusu, a tam siedzi człowiek z długimi włosami, w katanie z naszywkami z groźnie brzmiącymi nazwami zespołów. Jeszcze w dodatku w glanach prawie po kolana, w skórzanych rękawiczkach bez palców i z tatuażami na szyi. Siedzi oczywiście sam na tak zwanej ,,czwórce". Dlaczego? Bo pewnie wszyscy myślą ,,Jakiś Satanista". Powtórzę pytanie- dlaczego?

  Dlaczego metal utożsamiany jest z Królem Podziemi? Moim zdaniem przez nasz polski metal z dawnych lat. Niestety nie mam porównania z innymi krajami (nigdzie nie spotkałem się z taką niechęcią z powodu wyglądu).

  Polski metal został uwarunkowany przez zespół KAT. Ich dość soczyste teksty dają wskazówki na powiązania z chrześcijańskim odpowiednikiem Hadesa. Prawdopodobnie właśnie tak duży sukces tego zespołu i właściwie brak dobrej konkurencji spowodował taki wizerunek metalowca w naszym kraju, jak niektórzy go zwą, kwitnącej cebuli. Swoją drogą ciekaw jestem skąd takie cnotliwe ,,mochery" znają taką twórczość, ale to pytanie pozostawie po prostu zawieszone w eterze.

  Jednak w ogólnym rozrachunku wciąż istnieje niechęć zarówno do gatunku jak i do jego wyznawców. Niedawno oglądałem na Youtube film z kanału React o tym jak starsi ludzie reagują na zespół Slipknot. Byłem bardzo ciekaw ich opinii, bo ten metalcore'owy zespół towarzyszył mi od podstawówki. Po obejrzeniu został tylko niesmak. Z takim brakiem szacunku można się spotać tylko w środowisku ludzi starszych. Dość paradoksalnie, bo przecież oni sami uważają odwrotnie. Kulminacją tego, w gruncie rzeczy festiwalu pogardy była wypowiedź pewnej pani. Pozwolę sobie na cytat słowo w słowo: ,,Zaprosiliście mnie tu żebym posłuchała muzyki, a dajecie mi to?"

  Owszem, mogę oddać trochę pola ludziom myślącym w ten sposób. Metal to również Szatan i bezładne naparzanie w instrumenty. Ale zapewniam wszystkich, że to naprawdę mniejszość. I to mniejszość, która ma swoją określoną nazwę. Metal ma mnóstwo, mnóstwo podgatunków i wydaje mi się, że jeśli mamy uogólniać to chyba pod kątem większości. Większości, która naprawdę porusza tematy takie jak wojna, przemoc domowa, problemy społeczne, polityka, kruchość człowieka i strach o przyszłość. A ludzie którzy słuchają takiej muzyki znajdują w niej ukojenie. Słuchają dla przyjemności żeby delektować się dzwiękiem, lub nie radzą sobie, a tam znajdują zrozumienie. Mogą krzyczeć głosem wokalisty. Wyrzucać z siebie wiele emocji. Tak by potem być naprawdę miłymi i porządnymi ludźmi. 

wtorek, 7 czerwca 2016

Pasja? Miłość? Pieniądze?

Eksperyment społeczny. Pod wpływem refleksji wpadłem na pytanie, które pod postacią mini show zadałem kilku osobom. Polegało ono na tym by spośród 3 życiowych wartości: pasji, miłości i pieniędzy wybrać najważniejszą, ułożyć w kolejności resztę i uzasadnić swój wybór.

Odpowiedź nr 1:
1. Miłość- daje szczęście
2. Pasja- daje szczęście
3. Pieniądze- ułatwiają życie

Odpowiedź nr 2:
1. Miłość- każdy rodzaj jest piękny i nas ubogaca
2. Pasja- daje szczęście i pieniądze
3. Pieniądze- skutek uboczny

Odpowiedź nr 3:
1. Miłość- pomaga żyć
2. Pasja- tu przełom do którego odwołam się później
3. Pieniądze- dodatek, uławiają życie

Pierwszy zestaw każe się zastanowić czego od życia oczekujemy. Weronika, której zadałem to pytanie jako pierwszej wyraźnie wskazuje na szczęście jako wartość podstawową. Swego rodzaju sacrum. Pieniądze zaś jako ofiarę, nieczystą, jednak konieczną. Składaną bóstwu kapitalizmu w zamian za prostotę i ułożenie podstawowych czynności funkcjonowania społeczeństwa. Mógłbym tu jeszcze dodać, że ofiarą składaną by móc spełniać marzenia. Marzenia o życiu chwilą i czerpaniu z niego jak najwięcej.

Drugą odpowiedź sprowadzałem na aspekt materializmu. A właściwie na potencjalną wyższość pasji nad miłością. Pieniądze wypadły z gry na samym początku. Ja, jak i mój rozmówca Ksawery stwierdziliśmy, że pieniądze to nie wartość a droga jej osiągania. Tak więc wracając do zasrysowanego wcześniej starcia. W tymże starciu doszło do pewnego punktu w którym obie walczące strony znalazły wspólne podłoże. Jak do tego doszło?

Agata w swojej odpowiedzi (nr 3) wychwyciła to od razu. Przecież pasja to swego rodzaju miłość tylko do określonych czynności. Dlatego miłość powinna być zawsze na pierwszym miejscu. Nie jako wyimaginowane uczucie powstałe z bliej nieokreślonych substancji chemicznych. Jako pasję. Przecież nawet czasami można użyć tych dwóch słów wymiennie. Jakie to piękne.

Sam chciałem umieścić pasję na miejscu pierwszym. Po szybkim bilansie plusów i minusów zauważyłem, że pasja powoduje dokładnie takie same problemy jak związek z tym, że w innym natężeniu. Oczywiście są niewiadome i odchyły w różne strony, ale po krótkiej analizie chyba załapiecie o co mi chodzi.

Wniosek wychodzi tak naprawdę jeden. Po połączeniu pasji i miłości, jak również wyrzuceniu pieniędzy z gry zostaje tylko miłość. Miłość jako najważniejsza wartość w życiu. Nie tylko jako prawie że mityczne doznanie mające łączyć ludzi w pary. Również taka jak: matczyna, siostrzana, miłość do pasji, do czegokolwiek. To ona nas pcha do działania. Popycha do robienia różnych rzeczy bo przecież gdyby nie ona wszyscy by się zabili spostrzegłszy jakie życie jest bezcelowe. A tak, mamy miłość.

niedziela, 5 czerwca 2016

Nowe pokolenie- świat gotowych odpowiedzi



Między pokoleniami wyrosła ogromną przepaść która ciągle się powiększa.

Starsi nie rozumieją młodych i vice versa. Co więcej starsi wymagają zrozumienia od młodych co w drugą stronę już nie zawsze działa. Nie rozumieją że my młodzi żyjemy w prostym acz smutnym świecie. Świecie w którym mamy prześladowanie informacjami które przyswajamy bez zrozumienia. Bez zastanowienia.

Nie mówię że to jest złe. Ale trochę smutne mi się wydaje to że w świecie gotowych odpowiedzi wybija się jedna jednostka wybitna która rozumie a cała reszta u niej pracuje.

Nie trzeba się tak starać, jak to słyszymy w opowieściach zaczynających się od ,,za moich czasów...". Dziś liczy się kreatywność i właśnie chodzenie na tak zwaną łatwiznę.

W fabrykach ludzi powoli zastępują maszyny, a na świecie potrzeba wizjonerów zarabiających łatwe i duże pieniądze. Jednak takich wybitnych jednostek jest wybitnie mało. Stąd też moja teza iż u jednego wizjonera pracuje ,,x" nieudaczników. Tylko proszę tego słowa nie cechować negatywnie. To zbitka słów ,,nie", ,,uda" i końcówki tworzącej podmiot- ,,cznik". Użyłem go bardziej w celu stwierdzenia faktu niż znęcania się nad nowym społeczeństwem. W końcu sam w nim żyje. I też zostanę albo wizjonerem albo takim nieudacznikiem.

W uproszczonym świecie spłaszczają się również wybory i możliwości. Powoli zamieniamy nasze życie w ciąg zer i jedynek. Czy to dobrze? Może... W końcu ludzkość od zawsze potrzebowała prostoty.