On również miał szpony. Przydawały mu się do budowania pułapek. W czynności tej był niekwestionowanym mistrzem. Jego umiejętności budziły podziw wśród znajomych, których miał tylu ile pomysłów na różne mechanizmy.
Pewnego dnia uznał, że kolejny mechanizm jest sprawny i chciał pokazać go znajomym. Zawołał wszystkich i pobiegł na pole. Kiedy już wszystkie dzieci się zebrały
- Spójrzcie co wymyśliłem - powiedział z dumą - Zaraz zobaczycie jak działa
- Albo jak nie działa - rzucił ktoś z grupki gapiów. Kilku chłopców się zaśmiało, ale zamilkli gdy zobaczyli jak do pułapki wszedł mały piesek preriowy i zanim zorientował się w jakiej znalazł się sytuacji metalowe zęby już tkwiły w jego wątłym ciałku.
- Łeeee - zawołały dziewczynki, które przyszły na pokaz - Ty go zabiłeś
- No, bez tego nie byłoby zabawy - zawołał jakiś chłopiec - Czasem gdy nie działało to zniecierpliwiony John sprawdzał własną ręką co jest nie tak, a wtedy pułapka cap! Uwaliła go w rękę
- Łeeee - zawołały jeszcz głośniej dziewczynki
- Do bólu można się przyzwyczaić - mruknął John zajęty wyjmowaniem truchełka z sideł
- Znalazł się artysta, poeta - dzieci się zaśmiały
- John do domu! Obiad! - usłyszeli głos z pobliskiego domu
- To cześć. Do jutra - zawołał John i pobiegł w stronę domku z którego dobiegł krzyk. Po drodzę zastanawiał się co będzie na obiad.
Pewnego dnia uznał, że kolejny mechanizm jest sprawny i chciał pokazać go znajomym. Zawołał wszystkich i pobiegł na pole. Kiedy już wszystkie dzieci się zebrały
- Spójrzcie co wymyśliłem - powiedział z dumą - Zaraz zobaczycie jak działa
- Albo jak nie działa - rzucił ktoś z grupki gapiów. Kilku chłopców się zaśmiało, ale zamilkli gdy zobaczyli jak do pułapki wszedł mały piesek preriowy i zanim zorientował się w jakiej znalazł się sytuacji metalowe zęby już tkwiły w jego wątłym ciałku.
- Łeeee - zawołały dziewczynki, które przyszły na pokaz - Ty go zabiłeś
- No, bez tego nie byłoby zabawy - zawołał jakiś chłopiec - Czasem gdy nie działało to zniecierpliwiony John sprawdzał własną ręką co jest nie tak, a wtedy pułapka cap! Uwaliła go w rękę
- Łeeee - zawołały jeszcz głośniej dziewczynki
- Do bólu można się przyzwyczaić - mruknął John zajęty wyjmowaniem truchełka z sideł
- Znalazł się artysta, poeta - dzieci się zaśmiały
- John do domu! Obiad! - usłyszeli głos z pobliskiego domu
- To cześć. Do jutra - zawołał John i pobiegł w stronę domku z którego dobiegł krzyk. Po drodzę zastanawiał się co będzie na obiad.
. . .
Teraz sam musiał się troszczyć o to co będzie na obiad. Miał 21 lat. Był dorosły. Należał do Amerykańskich Sił Wojskowych. Na razie nic się nie działo, dostał więc przepustkę i wrócił do domu. Jednak przed odejściem podsłuchał bardzo dziwną rozmowę.
- A więc jednak podnoszą? - spytał ktoś z niedowierzaniem
- Tak - odpowedziało mu zmęczone sapnięcie
- Sukinsyny
- Taa... Słyszałeś o herbatce?
- Herbatce? Nie. Co to ma być?
- Pokażę ci. U siebie mam plany.
Nie miał pojęcia o co może chodzić. W koszarach nie było żadnego gościa o pseudonimie ,,Herbatka". W ogóle co to by było za idiotyczne przezwisko. Jednak samo to słowo ciągle odbijało się w jego głowie. Ciekawe co to mogło znaczyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz