wtorek, 17 listopada 2015

Martwy król

  Po miesiącach wędrówki przez pustynie, lasy i mroźne górskie szczyty w końcu jego oczom ukazały się ruiny zamku.
  Dawniej te mury były okryte wielką chwałą. Jego ojciec Mursey z rodu Shogatów przepędzał z tech ziem barbarzyńców wykorzystujących okoliczną ludność do krwawych obrzędów zwiądanych z czczeniem ich bogów. Jego ojciec  w końcu zbudował armię na tyle wielką, że pozabijał wszystkich barbarzyńców i w końcu zapanował spokój.
  5 lat później urodziło mu się czterech synów, którzy w swej próżności zabili ojca, żeby przejąć tron. Wspólna władza była im jednak nie w smak. Każdy chciał być wielkim, niezależnym królem. Doprowadziło to do podziału państwa na 4 skłócone części.
  Teraz gdy wszyscy, oprócz niego nie żyją, Bon Dann przyszedł po należny mu tron w centralnym zamku, który stanowił serce królestwa przed podziałem. Stanął, spojrzał na sypiące się mury, po czym odwrócił się patrząc na resztki dzisiejszego światła rzucane przez zachodzące słońce. ,,Nie ma sensu iść w nocy"- pomyślał. Znalazł przytulne miejsce do odpoczynku pod drzewem, w pobliżu strumyka i osunął się w sen.
  Następnego ranka gdy się obudził, zjadł kawał chleba z torby, napił się wody ze strumienia i wypoczęty, w pełni sił ruszył zwiedzać ruiny.
  Podczas przerwy, około południa zauważył krążące na niebie krogulce. Majestatyczne szare istoty, z wielkim krzywym dziobem i szerokimi błoniastymi skrzydłami. ,,Przeklęte ścierwojady"- pomyślał.
-Dziś się nie najecie- krzyknął. W odpowiedzi usłyszał głuchy dźwięk przypominający ,,kraaa". Schował butelkę z wodą do torby i ruszył zwiedzać dalej. Gdy tylko się odwrócił ujrzał jakiś cień w korytarzu przed nim. Bez namysłu ruszyl za nim. Biegł nawet nie wiedząc dokąd, chcąc tylko zobaczyć tą dziwną istotę. Jednak poszukiwania były bezowocne. Zmęczony usiadł na podłodze, uspokoił oddech i w tym momencie spostrzegł, że nie wie gdzie jest. Zrezygnowany siedział z myślą, że już sie stąd nie wydostanie. Po chwili wstał i próbował wrócić po śladach gdy nagle poczuł zimny dreszcz. Odwrócił się, ale nic nie zauważył, wzruszył ramionami, a gdy tylko jego głowa patrzyła przed siebie  zobaczył, że właśnie ta bezkształtna zjawa stoi tuż przed nim i idzie sobie jakby go nie zauważyła.
-Czekaj! Czym jesteś?-krzyknął. Zjawa odwróciła się ciagle zmieniając wygląd, ale nie to było najgorsze. W tym chaosie kosmicznych form Dann zauważył twarz swojego ojca zniekształconą przez dziwną naturę zjawy.
-Czego tu szukasz?- tubalny głos upiora rozległ się echem po korytarzu.
-Przy... Przyszedłem tu objąć tron, zjednoczyć królestwo
-Nie masz do tego żadnych praw! Tak ty jak twoi bracia.
-A... Ale oni nie żyją- powiedział Dann jakby na swoje usprawiedliwienie. W tym samym momencie dało się usłyszeć dziwne chałasy. Jakby śmiech połączony z przeciągłym wyciem. Rozejrzał się dookoła, a gdy znów spojrzał przed siebie zjawy już nie było. ,,Chyba waruje"- pomyślał. To była straszna myśl. Postanowił, że się prześpi. Skoro drogi i tak nie zna to niech chociaż nabierze sił na potem.
  Całą noc, a przynamniej czas w którym spał, bo ciężko odróżnić noc od dnia w ciemnych korytarzach, nękały go koszmary. Wspomnienia z dzieciństwa, spiskowanie przeciw ojcu, rozpad królestwa, a w końcu wojny bratobójcze.
  Obudził się z krzykiem. Spostrzegł, że stoją nad nim trzy zjawy, miały inny kolor niż poprzednia, ale znów dało się wyczuć w nich coś znajomego. To te twarze, jego bracia...
-Witaj- głosy zjaw nie pozwoliły mu myśleć dalej
-K...kim w... wy jesteście?
-Nie jest ważne kim my jesteśmy, lecz kim ty jesteś.
-A k... kim jestem?
-Jesteś jednym z nas- mówiąc to zjawy odsłoniły lustro w którym Dann spostrzegł kolejną dziwnie znajomą zniekształconą twarz... Jego twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz