Niedziela rano. Słyszysz bicie dzwonu- oho za pół godziny msza, trzeba się ruszyć z przed telewizora. Właśnie. Dlaczego trzeba? Dlaczego na ostatnią chwilę? Przecież jak sam kościół twierdzi, msza to ma być doznanie duchowe, rozmowa z własnym Bogiem, którego dobrowolnie przyjęliśmy i wyznajemy imię jego. Normalnie gotowiśmy za niego życie oddać (szczególnie w perspektywie zostania świętym, męczennikiem, czymkolwiek). No właśnie. Czyżby?
W naszym pięknym poukładanym świecie nie ma miejsca na wiarę. Szczególnie w taki sposób w jaki powinna być przyjmowana, wyznawana i przekazywana dalej. Przykłady? Chrześcijaństwo, Islam, Hinduizm. Trzy największe światowe religie są wyznawane obecnie przez ludzi zbyt przywiązanych, jeśli nie do przedmiotów, to do życia. Dlaczego? Gdzie popełniliśmy błąd? Moim zdaniem przenosząc religie do współczesności. To relikty przeszłości w której powinny zostać.
Hinduizm? W Indiach gdzie ludzie myleni są z gównem chyba nieco zatraca się idea kolorowych bogów, egzotycznych metod ich czczenia i miłości do bliźniego, a przede wszystkim idea Karmy. Oj chyba większość Hindusów obudzi się kiedyś jako świnie.
Islam? Religia bardziej opierająca na miłosierdziu niż Chrześcijaństwo. Przepraszam, gdzie się podziała? A no tak islamiści zostawili ją jako relikt przeszłości, a w efekcie ich tzw. ,,świętej wojny" zniszczyli wraz z innymi pozostałościami ich dawnej kultury.
I na końcu nasze kochane, europejskie, miłosierne Chrześcijaństwo. Religia tak bliska, a tak daleka dla nas. Zaczynała pokazując Boga jako zimnego, twardego i surowego dla ludzi. Kulminacją tego była, chyba znana większości, historia Sodomy i Gomory. Zresztą w Starym Testamencie sporo było różnych ,,perełek". Tylko nikt o tym nie mówi, nie wie. Wraz z narodzinami Jezusa wszyscy zapomnieli o starych legendach i tworzyli nową historię. Tak narodzł się Katolicyzm. Religia chwaląca się przesadną miłością do bliźniego, a zapominająca o swoim pochodzeniu.
W wiekach średnich nie będę przytaczał szczegółowo co robił kościół, ale z tamtych czasów wziął się przymus chodzenia do kościoła. Inaczej było się piętnowanym publicznie lub zabijanym. Nakaz ten przetrwał do naszych czasów, ba, nawet kara napiętnowania pozostała ,,bo co sobie sąsiedzi pomyślą". Ech, szkoda gadać. A gdzie ,,Błogosławieni niech będą cisi"? Gdzie to słynne ,,...gdy ty pościsz umyj twarz i zachowuj się zwyczajnie a po powrocie módl się do Boga albowiem on widzi i nagradza"? I gdzie w tym wszystkim chodzenie do kościoła. I jeszcze wszyscy w tych odświętnych strojach, a przy klękaniu nawet dupy od ławki nie mogą oderwać. ,,Męczennicy". Idźcie udawać gdzie indziej. Ostatnimi czasy zaczynam nawet powątpiewać w zapał księży i w ich wiarę w to co robią, ale to już temat na inne rozważania.
Jeśli jest tak jak myślę to i tak wszystkich ich osądzi Bóg w którego twierdzą, że wierzą. A jak nie on to może spotkają po śmierci sąsiadki dla których tylko chodzili do kościoła, może one ich osądzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz