czwartek, 17 grudnia 2015

Po walce

  Po jakimś czasie poczuł niepwene szturchnięcie w brzuch i w ramię. Otworzył oczy i zobaczył wokół siebie mnóstwo skrzatów. Jedni patrzyli na martwą bestię, niektórzy na niego. Jeszcze przed chwilą myśleli, że on też nie żyje. Wszyscy patrzyli w wielkim strachu. Dostrzegł nawet dwóch z noszami. ,,Teraz im sę zebrało na pomoc"- pomyślał.
  - Dobrze, że nic mu nie jest.- Rzucił ktoś z tłumu
  - No i dzięki bogini Pi, że bestia też jest martwa.- Dodał inny
  - Tak, to dzięki niej
  - Złożmy jej dziękczynienie- krzyknął kapłan- bierzemy cielsko na rytualne spalenie.
 W tym momencie Arnes podniósł się.
  - Nie! No po prostu nie! Tego już za wiele! Myślicie, że jesteście tacy mądrzy co? Otóż nie. To truchło idzie ze mną, bo to nie sprawka jakiejś nieistniejącej bogini tylko moja, że możecie jeszcze oddychać. Możecie jeszcze podziękować przywódcy za to, że był tak hojny i mądry, że mnie tu sprowadził.
  Powiedziawszy to wziął związany kawał mięsa i ruszył w swoją stronę. Wśród skrzatów nastała wrzawa. ,,Jak on mógł?"; ,,Przecież to wbrew wszystkiemu"; ,,A jak bogini się dowie i ześle złe duchy i nieszczęście?"- krzyczał wściekły tłum. Nie, małe stworki nie mogły do tego dopuścić i już miały się rzucić na łowcę kiedy pojawił się były zleceniodawca.
 - Co wy robicie? Co wy sobie wyobrażacie? Gdyby nie on to nie wiem co by się stało z wioską.
 - Ale to wbrew...- Wtrącił ktoś
 - No i co? Raz możemy zrobić wyjątek. Ten łowca jest... wyjątkowy, więc i dla niego można zrobić wyjątek.
Szybko pojawiły się głosy: ,,Tak"; ,,Dobrze mówi"; ,,Rację ma" i tłum się rozszedł. Został tylko kapłan. Kiedy odprowadził wzrokiem wszystkich ruszył śladami Arnesa. ,,To nie do pomyślenia"- pomyślał skradając się w rzadkich krzaczkach.
  Za to Arnes, rad z ubicia takiego bydlaka, szedł spokojnie w stronę Zieueny- największego miasta w okolicy. Po pewnym czasie usłyszał jakiś szelest. Przystanął, posłuchał, powąchał. ,,Ech znów te Mreki"- przeszło mu przez głowę.Wybrał z kieszeni najbardziej tępy nóż i rzucił na ślepo w kierunku chałasu. Gdy usłyszał ja ostrze, już nie takie ostre, wbija się w ciało poszedł dalej. Nie wiedział, że to co zabił nie było Mrekiem... Za to pochłonięty myślami takimi jak: ,,Ciekawe ile dostanę u masarza za to truchło"; ,,Muszę kupić nowe noże i truciznę" poszedł dalej w swoją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz